Kesja |
Wysłany: Pon 20:30, 12 Lis 2007 Temat postu: |
|
Dominika Ostałowska
A jak tupnę nogą...
Zmieniła wizerunek - z blondynki stała się brunetką. To za sprawą roli w serialu "Regina" w TV 4, gdzie gra kobietę podejrzaną o zbrodnię. To przeciwieństwo Marty Mostowiak z "M jak miłość". Prywatnie Dominika Ostałowska trenuje asertywność. Bardziej polubiała samą siebie, świetnie opowiada dowcipy. Ale wciąż ma wątpliwości, czy wrażliwość daje jej siłę, czy przeciwnie - osłabia.
Spotykamy się w jednym z centrów handlowych. W molochu, w którym mijają nas dziesiątki ludzi, aktorka wydaje się nieco zagubiona. W trakcie dwugodzinnej rozmowy przekonuję się, że Dominika łączy w sobie wiele sprzeczności. Jest silna i krucha, dowcipna i refleksyjna, przebojowa i nieśmiała. Mówi o rzeczach, o które nie podejrzewałam jej ani ja, ani większość widzów.
GALA: Postać Reginy jest strasznie mroczna. Jakoś trzeba odreagować?
DOMINIKA OSTAŁOWSKA: Zastanawiałam się, jak zniosę to, że codziennie będę się musiała zmierzyć z jej mrocznymi przeżyciami, cierpieniem i chęcią zemsty. Ale zniosłam to nadspodziewanie dobrze. Ta rola sprawiła mi niebywałą przyjemność (śmiech). Choć pewne rzeczy jednak się odkładają. Moje serce na planie serialu rozpędziło się straszliwie. Za bardzo. Złożyło się na to niewyspanie, ciężka praca. Może rzeczywiście powinnam odreagować?
GALA: Ma pani jakiś pomysł? Kiedyś odgrażała się pani, że zacznie uprawiać sporty ekstremalne albo latać balonem...
D.O.: Żartowałam, ale dziś... Niewykluczone. Może wiek średni się odzywa i głupieję? Nagle poczułam, że nie wolno mi marnować czasu, że trzeba go maksymalnie wykorzystać.
GALA: Co się ważnego wydarzyło? Kiedy zaczęła pani o tym myśleć?
D.O.: Kiedy pojawiło się dziecko. Zaczęłam myśleć na przykład, żebyśmy podróżowali wszyscy razem, a nie osobno. Na wszelki wypadek... Wierzę, że myśl ma moc sprawczą. I gdy dopada mnie melancholia, to się tym nie zachłystuję. Zastanawiam się, jak najszybciej wydobyć się z dołka. Bo nie chciałabym zmarnować życia. Dlatego marzę, by spróbować jak najwięcej i mniej się bać niż do tej pory.
GALA: Co oprócz sportów ekstremalnych chodzi pani po głowie?
D.O.: Wróżki mi chodzą po głowie. Jestem ciekawa takiej wizyty i nie boję się już, że potraktuję czyjeś słowa zbyt serio. Pociągają mnie też podróże. Zawsze lubiłam podróżować, ale zazwyczaj wybierałam miejsca cywilizowane.
GALA: A teraz? Marzy się pani Amazonka i dzikie węże?
D.O.: Tak. Węże mnie nie przerażają. Za to mam fobię dotyczącą owadów. Byłabym w stanie wytępić wszystkie na świecie. To pewnie podpowiada mi mroczna strona osobowości (śmiech).
GALA: Zaburzyłaby pani harmonię. Natura rządzi się swoimi prawami...
D.O.: Wiem. Jakoś to nie powstrzymuje moich morderczych zapędów.
GALA: Co jeszcze jest na pani liście do zrobienia?
D.O.: To nie jest tak, że zrobiłam jakąś listę. Ale potrzebuję zmian.
GALA: I szaleństw?
D.O.: Otwarcia. Przez całe lata byłam na wiele rzeczy zamknięta. Czułam się z tym dobrze i bezpiecznie. Teraz chcę to zmienić. W dużej mierze ze względu na dziecko.
GALA: Pani synek ma 5,5 roku i podobno jest bardzo radosny.
D.O.: Tak. I świetnie wyczuwa ludzi. Im ktoś jest słabszy, tym Hubert otacza go większą opieką.
GALA: O panią też się troszczy...
D.O.: To prawda. Jakiś czas temu, gdy jeszcze nie miał trzech lat, oglądaliśmy film, w którym główny bohater umiera. Od tej chwili coraz częściej pytał, jak to się dzieje, że ktoś odchodzi. Wiadomo, dzieciom mówi się prawdę. Ale tutaj miałam opory. Znam jego wrażliwość. Zaczęłam tłumaczyć, że ludzie się z wiekiem starzeją, a jak już są staruszkami, to umierają. Widziałam po jego minie, że nie podoba mu się to, co słyszy. Zaczęłam go uspokajać, że to naprawdę jeszcze bardzo długo potrwa. Nie zadziałało. Pomyślałam, że trzeba się z tego jakoś wycofać. Medycyna bardzo idzie naprzód i naukowcy każdego dnia wynajdują nowe lekarstwa - mówiłam. Poza tym ja mam specjalne kremy, by nie mieć zmarszczek, więc nie tak szybko stanę się staruszką. Potem codziennie, gdy już się wieczorem kładliśmy do łóżka, on rączką sprawdzał, czy jestem tym kremem posmarowana. Pytał, czy tata też się smaruje. Teraz mówi, że jak dorośnie, to się ze mną ożeni i założy rodzinę. I już nie może się tego doczekać.
GALA: Tata jest brany pod uwagę?
D.O.: Tata będzie... dziadkiem. Proste rozwiązanie? Synek pyta też często, czy jak już będzie duży i będzie mógł nosić mnie na rękach, czy ja nadal będę młodą kobietą. Myślałam, że chodzi o urodę, ale nie. Okazało się, że dla niego ładny jest nie ten, kto młody, ale ten, kto miły.
GALA: Macierzyństwo to najważniejsza sprawa w pani życiu?
D.O.: Trudno powiedzieć. Zawsze jednak było dla mnie dość oczywistą rzeczą, że będę miała dziecko. Byłam typem dziewczynki, która na wszystkich wakacjach miała młodszych podopiecznych. Im byli młodsi, tym lepiej.
GALA: Teraz pani pozwala się zaopiekować?
D.O.: To ja wolę się opiekować. Zawsze mi się wydaje, że gdyby było odwrotnie, kogoś bym w ten sposób wykorzystała. Może to wynika z tego, że jestem mniejsza niż większa, słabsza niż' silniejsza? Przynajmniej na pierwszy rzut oka (śmiech). Na każdym kroku muszę udowadniać, że jestem inna, niż na to wyglądam. Ale jednocześnie przyznaję, że chyba jak każda kobieta tak naprawdę chciałabym, żeby ktoś się mną zaopiekował. Choć gdy tak się już dzieje, to czuję się, jakbym się poddawała.
GALA: Wie pani, dlaczego tak się dzieje?
D.O.: Nie wiem. Ludzie postrzegają mnie, może nie jak pierwszą naiwną, ale jak osobę, która chyba nie za dobrze zna życie. Tymczasem przeżyłam znacznie więcej, niż ktoś mógłby przypuszczać. Mam za sobą trudne doświadczenia. Ale jestem przekonana, że wiele rzeczy, które nas spotyka, ma swój ukryty sens.
GALA: Zgadzam się, ale są też sprawy, których człowiek nie potrafi sobie wytłumaczyć. Pani jako dziecku pewnie trudno było zrozumieć, dlaczego rodzice musieli się rozejść.
D.O.: Dopiero jako dorosła przyznałam sama przed sobą, że wciąż się z tym mierzę. Żal jest i pewnie zawsze już we mnie będzie. Ale może dzięki temu łatwiej było mi pewne rzeczy zrozumieć, bo wcześniej niż inni musiałam się uporać z emocjami.
GALA: Mówiła pani, że wchodzi w nowy etap życia...
D.O.: Najpierw to poczułam, a potem zaczęłam o tym myśleć. Choć oczywiście to nie jest tak, że teraz mi się wszystko odwróciło. Z białego zrobiło się czarne.
GALA: Ale jednak się pani zmienia.
D.O.: Bywam już nawet asertywna. Chociaż daleko mi do doskonałości, bo wciąż mnie to za wiele kosztuje. Strasznie przeżywam, męczę się, targają mną wyrzuty sumienia. Najpierw tupnę nogą, a zaraz potem bym za to przeprosiła. Im bardziej sytuacja jest trudna i stresująca, im mniej czasu, tym jest gorzej. Dlatego czasem wycofuję się jak małe dziecko. Jakbym chciała powiedzieć: przepraszam, nie chciałam, naprawdę nie miałam niczego złego na myśli. Po czym myślę: kurczę, czego się tak przestraszyłam? Przecież chciałam tylko podyskutować, uwielbiam to robić. Ale nigdy nie upieram się dla zasady. Robię to tylko wtedy, gdy czuję, że mam rację.
GALA: I jak już pani przeprowadzi taki wewnętrzny monolog, to znów próbuje przeforsować swoje zdanie?
D.O.: Tak, ale już chyłkiem (śmiech). Z takim wewnętrznym drżeniem, że zostanę na tym przyłapana. Tego u siebie nie lubię.
GALA: Słyszałam, że potrafi pani jednak postawić na swoim. Np. decydować, jak ma się zachowywać i wyglądać postać, którą pani gra. Rolę Reginy też pani sobie wywalczyła.
D.O.: Tak. Na zdjęcia próbne zostałam zaproszona do innej roli, pozytywnej. Ale do roli Reginy, którą odegrałam, tylko komuś partnerując, przyłożyłam się znacznie bardziej. I jestem bardzo szczęśliwa, że moja przebiegłość w tym wypadku się sprawdziła. Potrafię walczyć, tyle tylko, że potem bardzo to przeżywam. Albo robię to za późno i wtedy odkręcanie spraw okazuje się dość karkołomne. Jestem introwertycznym cholerykiem, a przy tym - jak powiedział jeden z reżyserów - mam osobowość infantylno-demoniczną (śmiech). Choć tych demonów nie drzemie we mnie na szczęście zbyt wiele i nie są one szczególnie groźne.
GALA: Powiedziała pani, czego u siebie nie lubi. A za co się pani ceni?
D.O.: Za to samo, za co się nie cenię. Czasem myślę, że dobrze być człowiekiem wrażliwym. Za chwilę, że właśnie to odbiera mi energię i siłę. Są mi potrzebne nie tylko, żeby żyć w miarę przyjemnie, ale po to, by dać siłę mojemu dziecku. Irytuje mnie moje rozstrojenie. Przeszkadza w radosnym kontakcie z synem. Lubię też siebie i jednocześnie nie lubię za upór.
GALA: A za poczucie humoru? Podobno jest pani śmieszką, czego zresztą - znając panią tylko z ekranu - nigdy bym nie powiedziała.
D.O.: Faktycznie, wygłupiam się (śmiech). Przez pierwsze dwa-trzy lata na planie byłam na to chyba zbyt zestresowana... W ogóle nie wiedziałam, czy mogę mieć poczucie humoru. A potem okazało się, że ludzi moje żarty bawią.
GALA: To czym ostatnio doprowadziła pani do śmiechu ekipę na planie?
D.O.: Często opowiadam dowcipy. Mam jeden ulubiony. Przychodzi do weterynarza pan z psem miniaturką i skarży się, że gdy on wydaje pupilowi komendy, to pies siusia i wymiotuje. Weterynarz przyznał, że po raz pierwszy w życiu z czymś takim się spotyka, i poprosił właściciela psa, żeby wydał mu jakąś komendę. No i w tym momencie ten pan wydał z siebie przerażający ryk: SIAD. Nie wiem, czy w druku ten dowcip będzie śmieszny, ale na żywo nieodmiennie mnie bawi. Myślę, że każdy z nas bywa takim pieskiem. Chociaż bywa także, że i takim panem.
GALA: Pani akurat o to nie podejrzewam. Ale nad asertywnością musi pani popracować dla własnego dobra.
D.O.: Wiem. Na szczęście ja rzeczy przykre przeżywam mocno, ale krótko. Dawno temu pokłóciłam się ze swoim chłopakiem. Tak bardzo, że wysiadałam z samochodu prawie w biegu. Wieczorem do niego zadzwoniłam i dopiero po jego zmienionym głosie przypomniałam sobie, że się pokłóciliśmy.
GALA: Nie do wiary! Nie myślała pani o tym przez cały dzień!?
D.O.: Nie. Minęło parę godzin i po prostu o tym zapomniałam. Sama dla siebie byłam wtedy dużym zaskoczeniem. Bo nie wiedziałam, że można się aż tak bardzo zirytować i potem o tym nie pamiętać. Z moją pamięcią dotyczącą przykrych spraw jest zupełnie tak, jakby ktoś wytarł wszystko gumką myszką. I dlatego najtrudniej w postaci Reginy było mi zrozumieć właśnie to, że ona nie zapomina, że wręcz hoduje w sobie pragnienie zemsty.
GALA: To moim zdaniem najgorsze, co człowiek może sobie zrobić. Puszczanie rzeczy w niepamięć sprawia, że człowiekowi łatwiej chyba być szczęśliwym.
D.O.: Myślę, że ja jestem szczęśliwa.
GALA: Za co najbardziej jest pani wdzięczna losowi?
D.O.: Za moją mamę. Bo to, że mogę się czuć szczęśliwa, jest właśnie jej zasługą. Tym bardziej że sytuacja, w jakiej się znalazłyśmy, nie była łatwa. Mama wychowywała mnie sama, czasy były bardzo ciężkie. Dodatkowo nigdy nie była jakoś szczególnie zaradną osobą w sensie materialnym. Ludzie posiadali kolorowe telewizory, samochody, pralki, kafelki. Myśmy niczego takiego nie miały i też nie potrafiłyśmy o to specjalnie zabiegać. A jednak mimo wszystko moje dzieciństwo było bezpieczne, wesołe. I dzięki temu teraz koncentruję się na rzeczach przyjemnych, a nie na obawie, że coś złego może mnie w życiu spotkać.
autor: Anna Zakrzewska; zdjęcia: Krzysztof Opaliński
GALA, 45/2007 |
|
Erika |
Wysłany: Nie 10:53, 12 Sie 2007 Temat postu: |
|
Nowy spektakl z Dominiką Ostałowską
TVP. "Ballada o kluczu" Adama Drabika w Teatrze TV
Kobieta i mężczyzna - temat stary jak świat, ale wciąż opowiadany od nowa. Tak jest i w przypadku "Ballady o kluczu" Adama Drabika, którą realizuje dla Teatru Telewizji Waldemar Krzystek.
«Najpierw musi upłynąć trochę czasu, by się spotkali. Robert (Zbigniew Zamachowski), samotny jak pies, bezskutecznie marzący o karierze piosenkarza, na co dzień zmywacz naczyń, i Teresa (Dominika Ostałowska) - równie samotna. I chociaż są bezradni, brak im przebojowości, to los da im szansę...
- Przede wszystkim to nie jest realistyczna historia - wyjaśnia Waldemar Krzystek. - Tym światem i bohaterami rządzi balladowa konwencja. Tu nie ma miejsca na zmagania ze swoim losem, podejmowanie świadomych decyzji. O losach bohaterów decyduje przeznaczenie, przypadek. Oczywiście, ballada nie diagnozuje współczesnego świata ani ludzkiej kondycji. Jest wartością samą w sobie. Ballady urzekają mnie tym samym co stare westerny - przyjemnie jest czasami pomyśleć, że wiadomo, gdzie jest dobro, a gdzie zło. W dramacie szukamy czegoś innego niż w balladzie. Pewnie ta sztuka napisana przez innych autorów na ten sam temat, z tymi samymi postaciami, miałaby drapieżny, okrutny i być może tragiczny przebieg. Waldemar Krzystek uważa, że z bohaterami "Ballady o kluczu" spotkał się wcześniej przy realizacji "Ballady o zabójcach" tego samego autora - Adama Drabika.
- I nawet w znacznej części udało mi się powtórzyć obsadę z tamtego spektaklu -mówi reżyser. - Śmiało można powiedzieć, że to nasi znajomi z poprzedniego etapu życia, zanim stali się płatnymi mordercami.
Ważną rolę odegrają w przedstawieniu dwie piosenki wykonane przez głównego bohatera - Zbigniewa Zamachowskiego. Skomponował je Zbigniew Karnecki do słów wierszy Henryka Jasiczka.
- Ballada potrafi zauroczyć swoją prostotą, sprawić, że na chwileczkę wyłączamy się z otaczającej nas rzeczywistości - sądzi Waldemar Krzystek. - Dajemy się ponieść melodii opowieści. Tego się też spodziewam po naszej "Balladzie o kluczu". Mam nadzieję, że chociaż przez chwilę nie będzie widzów obchodziło nic wokół. Każdy tego czasem potrzebuje.
Zdjęcia kręcone były w Warszawie, w wielu obiektach. Hotel, w którym toczy się większość wydarzeń, został zbudowany na Grójeckiej na terenie dawnego Wydziału Weterynarii SGGW. Scenografię zaprojektowali Ewa i Andrzej Przybyłowie.
- Widzowie zobaczą nieco odrealnione wnętrza - uprzedza reżyser. - Trudno im się będzie zorientować, gdzie bohaterowie się znajdują. Nie ma ani jednej dekoracji. Jest trochę pusto, hotel jest dziwny, bo w ciągłym remoncie. Scenografom, operatorowi i aktorom powiedziałem, że najważniejsze, by nie przekroczyć granicy dosłowności i nie wejść w tzw. samo życie, bo to by była naiwność.
Autorem zdjęć jest Jacek Fadrowicz. W spektaklu występują też: Marian Opania, Edyta Olszówka, Rafał Mohr.
Ballada o kluczu
Smutny tylko blizny
w głębi serca nosi,
nikogo nie czeka,
nikogo nie prosi.
Smutny nie pyta
w udręce niewiedzy,
tylko w czyichś oczach
szuka odpowiedzi.
Zostawiłaś mi serce,
lecz nie zostawiłaś
kluczyka złotego.
Zostawiłaś mi serce,
gdzie znajdę klucz, złoty klucz?
Szukałem, szperałem,
znalazłem
zardzewiały wytrych,
otworzyłem nim serce,
wewnątrz był złoty klucz.
Ale to był tylko sen
i nie mam
twojego serca
ani kluczyka.
To był tylko sen,
tylko sen,
gdzie znajdę klucz, złoty klucz?
;
|
|