SPEKTAKLE

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Forum Dominiki Ostałowskiej
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Erika
Wojaczek



Dołączył: 27 Sie 2005
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:25, 03 Gru 2006    Temat postu: SPEKTAKLE

Pokaz przedpremierowy spektaklu "Norymberga" Tomczyka


W cyklu Spotkania z Teatrem Telewizji 20 listopada w Teatrze Małym w Warszawie odbył się uroczysty, przedpremierowy pokaz spektaklu „Norymberga” Wojciecha Tomczyka w reżyserii Waldemara Krzystka, z udziałem całej, znakomitej obsady: Janusza Gajosa, Dominiki Ostałowskiej, Haliny Łabonarskiej oraz wszystkich twórców i ekipy.

;;


O SPEKTAKLU:
Temat podjęty przez Wojciecha Tomczyka jest bardzo gorący, dotyczy wciąż bolesnych rozliczeń z PRL-em, problemu ofiar i katów, uwikłanych w system komunistyczny i postkomunistyczny.

Do emerytowanego oficera kontrwywiadu wojskowego zgłasza się dziennikarka. Hanka chce uzyskać informacje o pułkowniku, z którym nasz emeryt spotkał się w szkole piechoty, gdzie studiowali od jesieni 1953 roku. roku.

Ale Stefan Kołodziej ma inne plany. Chce opowiedzieć Hance swój życiorys, który w podejrzany sposób splata się z życiem dziennikarki. Spowiedź Pułkownika odsłania przerażające szambo komunizmu: wykończeni ludzie, zniszczone rodziny i kariery.
Ujawnia także prawdziwy obraz życia Hanki i jej rodziny. Jaka ciemna sprawa z przeszłości połączyła ich losy? Czy Pułkownik doczeka się „swojej Norymbergi”?

Obsada:
Janusz Gajos (Pułkownik),
Dominika Ostałowska (Hanka),
Halina Łabonarska (Żona)

Czas: 79’55’’
Autor: Wojciech Tomczyk
Reżyseria: Waldemar Krzystek
Zdjęcia: Jacek Knopp
Scenografia: Ewa i Andrzej Przybyłowie
Muzyka: Zbigniew Karnecki
Montaż: Grażyna Łuckoś
Dźwięk: Wacław Pilkowski, Marcin Ejsmund

Scena Jedynki, PREMIERA 11 grudnia 2006

ZDJĘCIA ZE SPEKTAKLU
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erika
Wojaczek



Dołączył: 27 Sie 2005
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 20:48, 19 Gru 2006    Temat postu: ARABSKA NOC



Arabska Noc w Montowni

W Centrum Artystycznym Montownia, 15 grudnia odbędzie się (raczej odbył się) pokaz premierowy "Arabskiej Nocy" w reżyserii Kasi Raduszyńskiej, laureatki tegorocznego konkursu "Pracownia reżyserii' - cyklicznego konkursu dla reżyserów teatralnych, w którym zwycięzca w grudniu ma swoją premierę. Spektakl został już wpisany w repertuar teatralny Centrum Artystycznego Montownia

Premiera prasowa zapowiedziana jest na styczeń.
„ARABSKA NOC”

Roland Schimmelpfenning (Die arabishe Nacht)
przekład: Elżbieta Ogrodowska – Jesionek

reż. Kasia Raduszyńska
rocznik 1977, absolwentka Wydziału Aktorskiego PWST we Wrocławiu, obecnie studentka IV-go roku Wydziału Reżyserii w AT w Warszawie.

Obsada:
FATIMA MANSUR – Jolanta Fraszyńska
FRANZISKA DEKHE – Dominika Ostałowska
KALIL – Hubert Zduniak
PETER KARPATI – Maciej Wierzbicki
HANS LOMEIER – Krzysztof Stelmaszyk

Scenografia i kostiumy – Paweł Walicki
Opracowanie muzyczne – Maciej Makowski
Projekcje – Maciej Makowski


Absurdem jest żądać pięciu rzeczy od pięciu osób: szacunku od głupiego, podarunku od biednego, dobra od wroga, dobrej rady od zawistnego i wierności od kobiety.

Kobieta kocha jeden dzień, a nienawidzi przez czterdzieści.

To współczesna baśń o losach młodych osób podczas upalnej letniej nocy na podmiejskim blokowisku. Opowieść o miłości, przeznaczeniu, śmierci. Zdarzenia na pograniczu iluzji i faktu oraz zderzenie dwóch kultur, arabskiej i europejskiej, tworzą warstwę nierealną, wręcz magiczną i tajemniczą. A głównym tematem jest FATUM.

Pięć osób łączy jedno mieszkanie: 7-32. Trzypokojowy apartament staje się w czasie tej nocy pustynią, więzieniem, loveroomem, zwykłym trzypokojowym mieszkaniem, w którym żyją Niemka i Arabka. Szóstym bohaterem dramatu... jest mieszkanie. Przygoda z Arabską Nocą jest okrutnym pełnym magii i tajemnic thillerem, który bardzo niebezpiecznie wciąga. Jak każda przygoda, która zmusza do emocjonalnego zaangażowania, a w tym przypadku tak jest właśnie. Pion 32 jest wymagający, jest zazdrosny o nasze uczucia; chce, byśmy wniknęli weń, nie dbając o konsekwencje, nie przyjmuje usprawiedliwień czy zwolnień lekarskich, z powodu słabego serca. Lomeier ostrzega nas od samego początku, że będzie to dziwne spotkanie, mamy więc jeszcze jakiś wybór... Wybór oczywiście jest pozorny; któż z nas nie chciałby być choć przez chwilę bohaterem Baśni z Tysiąca i Jednej Nocy ? I jeśli zaryzykuje się wejście do środka, nie ma już odwrotu, trzeba uczestniczyć do końca w historii, kończącej się jednak nie tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Ale kto powiedział, że zawsze musi być miło i przyjemnie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erika
Wojaczek



Dołączył: 27 Sie 2005
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 21:39, 17 Sty 2007    Temat postu:

Człowiek z żelaza
„Miarka za miarkę" w reżyserii Anny Augustynowicz

Na przekór nastrojowi chwili, gdy publicystyczna interpretacja „Miarki za miarkę" narzuca się sama, Anna Augustynowicz stworzyła mądry i zobiektywizowany spektakl o zagadkach ludzkiej natury i meandrach władzy.

Sztukę Calderona „Wielki teatr świata" otwiera scena rozdania kostiumów do ról, które bohaterom dane będzie grać w teatrze życia. Król, Bogacz, Żebrak – aktorzy nie mają wyboru, zadania zostały narzucone z góry przez Boga-Reżysera. Zawiązaniu akcji w „Miarce za miarkę" towarzyszą rozważania dotyczące ludzkiej tożsamości: ludzkie ciało przedstawione zostaje jako forma odlewnicza, która musi zostać wypełniona szlachetnym kruszcem. Nie wiadomo, kto jest odlewnikiem: Stwórca?, natura?, sam człowiek? A może inni ludzie, narzucający role i zachowania? W sztuce Szekspira żadna tożsamość nie jest stała – bohaterowie zmieniają kostiumy i imiona, wymieniają się urzędami i partnerami.

W spektaklu Augustynowicz metafora formy odlewniczej posłużyła za podstawę interpretacji sztuki. Przedstawienie toczy się na Małej Scenie Teatru Powszechnego, przy całkowitym zatarciu granic między aktorami a widzami (zasiadają oni nie tylko w rzędach foteli otaczających z trzech stron niewielkie miejsce gry, ale też na tyłach sceny). Reflektory równomiernie oświetlają całą salę, co sprawia, że publiczność obserwuje nie tylko artystów, ale też siebie nawzajem. Aktorzy, ubrani jak podczas prób w swobodne, ciemne stroje, siadają między widzami, wędrują między fotelami, przysiadają w niedbałych pozach pod ścianami.

Wszystko jest umowne – nie ma rekwizytów ani dekoracji. Aktorzy nie ukrywają swojej prywatności: gdy nie biorą udziału w akcji scenicznej, śledzą poczynania kolegów, rzucając porozumiewawcze spojrzenia, śmieją się lub nudzą wraz z widzami. Gdy grają, raz po raz wychodzą z ról, zwracając się wprost do publiczności, przesadną grą demonstrując dystans do odgrywanych postaci. Role zakładają na siebie jak kostiumy – czasami jedna osoba odgrywa ich po kilka. Spektakl jest popisem aktorskich zdolności transformacyjnych: wystarczy zmiana timbru głosu i sposobu poruszania się, by Adam Woronowicz z czarującego i dowcipnego łajdaka Lucia zmienił się w pobożnego Brata Piotra lub w otępiałego od alkoholu przestępcę Barnardine'a. Annie Moskal wystarczy zakryć lub rozpuścić włosy, by przekształcić się z kostycznej przeoryszy w dręczoną erotycznym niespełnieniem Mariannę; gdy delikatnie dotyka nieistniejącego brzucha, a jej twarz rozświetla ciepły uśmiech, nie ma wątpliwości, że oto widzimy Julię, która z miłością oczekuje rychłego narodzenia dziecka poczętego z zakazanej miłości. Grający kilka pomniejszych ról Krzysztof Szczerbiński zakłada wielkie okulary przeciwsłoneczne, wygina ciało, zaczyna mówić afektowanym głosem – i już na scenie roztacza dwuznaczny burdelowy splendor rajfurka Pani Przesadna...

Aktorzy, pozostając na pograniczu prywatności i roli, demonstrują niezwykłe możliwości transformacji i ekspresji tkwiące w ludzkim ciele, uwodzą jego urodą lub śmieszą niezgrabnością; postaci przez nich kreowane zachowują się z kolei tak, jakby usiłowały całkowicie wyprzeć się swojej cielesności. Na scenie nie dochodzi do żadnego fizycznego kontaktu: bohaterowie wędrują wzdłuż sceny perorując zawzięcie, mierzą się badawczo wzrokiem, ale nigdy nie dotykają (nawet zakochani, w finale połączeni w pary, stoją osobno, przejmująco osamotnieni). Dążąc do stworzenia doskonałego wizerunku samych siebie, postaci wypełniają formy swych ciał pozorami mądrości, szlachetności, dowcipu, cnotliwości. A jednak emocje, namiętności i pożądania nie dają się całkowicie wyprzeć.



Pełna religijnej żarliwości Isabella (bardzo dobra rola Dominiki Ostałowskiej) uważa się za kogoś w rodzaju nowej Joanny d'Arc – gdy dziarsko kroczy po scenie i z fanatycznym zapamiętaniem, wygrażając palcem, wyrzuca z siebie gładko moralne maksymy, jest przede wszystkim śmieszna. Porusza się niczym nakręcana lalka, mówi głośno i z emfazą; wydaje się, że jej drobne ciało lada chwila eksploduje od nadmiaru stłumionej energii. W finale, przeprowadzona przez szereg dramatycznych wyborów, jest bezbronną dziewczynką, która, pozbawiona bezpiecznego kostiumu „świętej dziewicy", a także pewności co do sensu swej egzystencji i porządku świata, będzie musiała znaleźć dla siebie nową rolę, nową treść do wypełnienia formy ciała. Na pewno nie będzie to łatwe, bo w świecie, w którym się znalazła, wszystkie role są w pewien sposób karykaturalne i tragikomiczne.

W spektaklu Augustynowicz odwrócone zostały stereotypowe wyobrażenia o postaciach sztuki. Wbrew utartym interpretacjom, każącym widzieć w namiestniku mężczyznę znacznie młodszego od Księcia, niezłomnie pewnego siebie i własnej moralizatorskiej misji, Angelo (Krzysztof Stroiński) stoi u progu starości, jest człowiekiem nieśmiałym i cichym. Drakoński kodeks moralny wprowadza właściwie ze strachu – to jego metoda obrony przed samym sobą i przed kuszącym złem świata, w którym się znalazł. Angelo nie ma w sobie odwagi i dociekliwości Księcia (znakomity Mariusz Benoit), który podejmie ryzyko zmierzenia się ze swoimi lękami, wątpliwościami, a zwłaszcza – z ideałem władcy doskonałego. Podczas gdy inne postaci pozostają w dużej mierze pionkami w tej niebezpiecznej grze, gdzie dobrowolnie i z żartobliwym dystansem przyjęta rola może prowadzić do zupełnie realnej tragedii, Książę ze swoją rozwiniętą świadomością i jakże ludzkimi słabościami wznosi się wysoko ponad groteskowe piekiełko Szekspirowskiego Wiednia. Jest w tej roli wyciszony tragizm osoby, która dźwiga ciężar zbyt wielki na ludzkie barki – jako Boski namiestnik, Książę powinien służyć poddanym za wzorzec, być nieomylnym i prawym. Prędko przekonuje się, że jest to utopia.

Jego powrót w majestacie prawa, który ma przywrócić wszystkim bohaterom szczęście i harmonię, robi wrażenie finału pospiesznie skleconego i zgoła nie szczęśliwego: okrutny wyrok na kozła ofiarnego – Lucia, który śmiał szydzić z majestatu władcy – najlepszym tego dowodem. Książę z powagą i smutkiem zaprasza wszystkich do wyjścia przed pałac, bo tam czeka prawdziwy świat i prawdziwe problemy, które wymagają rozwiązania. Nie odwołując się wprost do obecnej sytuacji politycznej, spektakl Augustynowicz – jakby w myśl postulatów Brechta – ani na moment nie pozwala bowiem zapomnieć o tym, że sztuczność teatru ma skłaniać do poszukiwania prawdy w świecie.

WILLIAM SZEKSPIR, „MIARKA ZA MIARKĘ", przekł.: Maciej Słomczyński, reż.: ANNA AUGUSTYNOWICZ, kost.: Wanda Kowalska, scenogr.: Marek Braun, muz.: Jacek Wierzchowski. Premiera w Teatrze Powszechnym im. Zygmunta Hübnera w Warszawie 10 grudnia 2006.

Anna R. Burzyńska-Tygodnik Powszexchny
fot.Dominika Ostałowska (Izabella) i Rafał Królikowski (Claudio) /fot. M. Cecko

z e-teatr.pl:

Łaska za laskę - cytaty ze sceny

Nie będę pisać o Pewnej Istotnej Sprawie, która zaprząta obecnie koronowane demokratycznie głowy i zmusza niektórych do Samoobrony - o "Miarce za miarkę" w reż. Anny Augustynowicz w Teatrze Powszechnym w Warszawie pisze Ewa Hevelke z Nowej Siły Krytycznej.

W Teatrze Powszechnym, przy pełnym świetle, bez dekoracji i makijażu, podziału na widownię i scenę, Anna Augustynowicz pokazała Wielką Grę. Znajdujemy się na ringu, w studiu telewizyjnym. Tam, gdzie przed publicznością, według zasady "Trzeba Rozmawiać", przedstawiony został nie odosobniony przypadek uwiedzenia. Strażnik (Michał Sitarski) wprowadza nas w akcję. Kolejne postaci wyławiamy spośród widzów, bo kłaniają się uśmiechają, machają do nas, kiedy o nich mowa.

W sodomo-gomorycznym księstwie ogólnego rozpasania, Claudio (Rafał Królikowski) - pewny siebie kochanek z włosami na żel i Julia (Anna Moskal) - panienka cnotliwa w czarnych butach na obcasach, zapędzili się w afekcie. W zasadzie mieli prawo jako małżonkowie, ale kontrakt nie został spisany, więc przysięga się nie liczy. On za to poniesie konsekwencje. Chyba, że świątobliwej mniszce, jego siostrze Isabelli (Dominika Ostałowska), uda się wpłynąć na nieskazitelnego, surowego Angelo (Krzysztof Stroiński) p.o. Księcia (Mariusz Benoit), który w tych dniach akurat wyjechał z wizytą do Polski.

"Prawo nie może być strachem na wróble".

Pierwsza zasada rozgrywek. Była zbrodnia, musi być i kara. Bez względu na okoliczności czynu. Tylko w ten sposób będzie można utrzymać porządek. Rajfurstwo się szerzy z przesadą i Panią Przesadną (Krzysztof Szczerbiński) na czele. Łokieć (Jacek Braciak) z Szumowiną (Wojciech Błach) donoszą nawzajem, kto kogo "zrespektował" przed ślubem lub też pomimo niego. Ale co zrobić, kiedy przychodzi wcielona anielica i błaga o litość dla brata, szafując niebem, miłosierdziem i życiem wiecznym? Kiedy sprytnie "chwyta świętego zarzucając haczyk, na którym świętą zarzuca przynętę"? Wtedy poddaje się nawet najsurowszy i z podszeptu serca, a więcej lędźwi, żąda najgorszego - "Jak nie przyjdziesz do poranku, to mu panku urwę głowę i gotowe".

Odmówię tysiąc modłów za śmierć twoją i ani jednej, by cię uratować.

Honor i życie wieczne świętej mniszki więcej są warte niźli życie brata hulaki. Ale co zrobić, kiedy miłość braterska i miłosierdzie boskie nakłaniają do ofiary? Wtedy Szekspir z pomocą spieszy, wprowadzając na scenę zakapturzonego Brata, który bardzo dużo wie i nie zawaha się tej wiedzy użyć.

Stój wiernie na straży swej cnoty. Wytrwaj w tym postanowieniu Izabello. Niech cię nie zwiodą podszepty diabelskie Lucia (AdamWoronowicz). Niebo, w osobie zakonnika, całą rzecz ułoży za ciebie i do szczęśliwego końca doprowadzi.

Bo też czysty Angelo skazę ma na prawości w postaci Marianny, której był kiedyś małżeństwo obiecał. Na skutek różnych okoliczności przysięga oficjalnie nie padła z ust żadnego. I koniec końców, Marianna panną, nie-panną została, Angelo zaś mężem stanu szanowanym.

Lecz teraz wyjdzie zhańbiona z ustronia. Wszem, a także wobec Księcia, który właśnie akurat powrócił, wyjawi nieprawość czynów namiestnika. A władca, mocą swej mądrości i sprawiedliwości, skruszonym życie daruje, a nieprawych do więzienia wtrąci i wychłostać każe. Tym bardziej, że w swej przebiegłości cały czas był obecny wśród nas, bacznie obserwując wypadki zza zesłanego przez niebiosa zakonnego płaszcza.

Wszyscy otrzymają to na co zasłużyli. Claudio uwolniony Julię wciąż brzemienną, szczęśliwa w końcu Marianna, załamanego Angela. Isabella życie wieczne, a Książę pewność, że panuje w swym księstwie i nad sytuacją. Trywialny Szekspir aż boli.

"Gdy zyska władzę ujrzy nasze oko, co pod zewnętrzną kryje się powłoką"

Anna Augustynowicz przeczytała "Miarkę za miarkę". Objęła ten dramat swym panowaniem i pokazała, że wszystko można rozumieć inaczej. Do Szekspira nie są potrzebne kostiumy. W polu gry nie musi stać przewidzianych w dramacie 21 osób (pomijam panów, pachołków miejskich, sługi, obywateli i chłopca). Wystarczy ich 10, z czego znakomita większość może przede wszystkim siedzieć. A jeśli nic nie mówią, to nie oznacza, że mają wolne. Angelo może pić herbatę z bufetowej szklanki, a Książę wodę - marki nie nazwę, wprost z butelki. Ale nikt nie może wyjść z roli. Przede wszystkim, trzeba bardzo uważnie słuchać słów. Słowa Słowa Słowa. To z nich zbudowany jest dramat.

Kiedy Krzysztof Stroiński ubrany w szary sweter, wyglądając jak nauczyciel matematyki, z żelazną logiką wykłada nam motywy postępowania nikczemnego Angela, trudno się z nim nie zgodzić. Występek trzeba karać, cnotę kochać, a namiętności nie sposób w sobie zwalczyć. Mówi bez niepotrzebnych gestów i ruchu. Istnieje tylko jego twarz, głos i myśl, która trafia wprost do rozmówcy. Czy jest to postać, czy widz - trwa nieustanny dialog. Przerzucanie się argumentami. Ważenie za i przeciw, wet za wet. Miarka za miarkę. Ty mnie to, a ja ci tamto. Prosty układ, jasne zasady. Święte ciało za życie grzesznika. A jeśli Piękna Isabello chciałabyś o tym komuś powiedzieć - pamiętaj "nieprawda moja prawdę twą przeważy". Oj, chciałoby się mu ten pewny siebie uśmiech zetrzeć z twarzy.

Nakręcona jak porcelanowa laleczka, wyprostowana jak struna, Dominika Ostałowska wyrzuca swoje racje mechanicznie, dobitnie, bez miejsca na dyskusję. Wygłasza prawdy wiekuiste. Szermuje wartościami. Wznosi ręce do nieba i grozi palcem przed nosem. Zawahałeś się? "Wstyd! Wstyd! Wstyd!"

Ale i na nią znajdzie się mocny. Przemocą, żądaniem niczego się nie wskóra. Tylko łagodność, spokój, oczywistość, które zwiera w sobie głos Mariusza Benoit potrafią ją poruszyć. Tylko racjonalna, bez kokieterii i zbytnich nadziei deklaracja Księcia "Jeśli odnajdę do twych uszu drogę, moje twym, twoje moim nazwać mogę" sprawi, że schyli głowę i zamknie oczy. I aż - tylko tyle.

Dominika Ostałowska jest uosobieniem ideału. Ciałem zaś, krwią, kością i życiem jest Anna Moskal. To Julia, dumnie wypinającą biodra do przodu i gładząca opiekuńczo swój brzuch (jak widać, wcale nie trzeba upychać poduszki pod bluzką, żeby zaznaczyć, że kobieta jest w ciąży). Jest również siostrą zakonną, która z diabelskim, szerokim uśmiechem wyjawia Isabelli wszystkie dole życia za kratą, gdzie męskie oko nie ma dostępu i nikt jej nie pomoże. Chwilę później zaś, zsuwa czarną chustę z głowy, rozpuszcza długie rude włosy i staje przed nami jako Marianna z piosenką o nie-kochaniu na ustach. Śpiewa do muzyki (a w zasadzie do trzech taktów na krzyż), którą z trudem, ale dzielnie wydobywa z instrumentu Szczerbiński. Kobieta odepchnięta, przyparta do ściany, zwrócona twarzą do niej. Ta, która powinna, ale nie może zapomnieć.

Spotyka ją fałszywy zakonnik książęcej krwi, który boi się przemijania. Nie jest pewny swej mocy, swych racji ani autorytetu. Nie do końca ufa swym współpracownikom. Może Escalusowi (Sławomir Pacek) bardziej niż Angelowi. Mariusz Benoit jest królewski, władczy, rozumny. Ale potrafi też nie przebaczać. Szczególnie chłystkom, którzy nazwali go głupcem, tchórzem, szaleńcem, osłem, lubieżnikiem. Czy jest ktoś, kto mu się dziwi?

Dookoła krąży kameleon. Szlachcic-Lucio-Pompeiusz-Barnardine. Czarny Adam Woronowicz. Ma eleganckie spodnie i rozciągniętą bawełnianą bluzkę bez kołnierza, a na szyi apaszkę zawiązaną na sposób dandysowsko-scholarski. Ręce zdobią albo kryją czarne mitenki. Wystylizowany łobuz, sprawny podszeptywacz, odrażający złoczyńca. Ten, który nie wstydzi się przejęzyczyć i prosić mniszkę o wyświadczenie laski. Ale jest też przerażonym mężczyzną niegotowym na śmierć. Bo miarka za miarkę to również życie za życie. W więzieniu czeka prawdziwy człowiek, który musi położyć głowę pod topór. Nikt i nic go przed tym nie uchroni.

"Miarka za miarkę" to matematyczne równanie. Każde skinienie głowy, zawieszenie głosu są znaczące. Jeśli przez cały spektakl aktorzy prawie się nie dotykają, to po to, by w pełni mógł wybrzmieć jeden gest. Jaki i w którym momencie, to już pytanie - wyzwanie skierowane w stronę widza. Ale warto się wysilić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Erika
Wojaczek



Dołączył: 27 Sie 2005
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 23:50, 01 Lut 2007    Temat postu:



Fenomen "Arabskiej nocy" drzemie w tekście. Pięć postaci, pięć pozornych monologów, pięć wątków utkanych w jedną zaskakującą historię. Ta swoista mozaika, niczym kostka Rubika tylko pozornie pozostawia wiele możliwości odczytu, w istocie jest precyzyjnie skonstruowaną opowieścią z pogranicza baśni i thrillera. Schimmelpfennig, operując dwoma stylami narracji - realistycznym i onirycznym - zestawia dwa odrębne światy - europejski i arabski.

Życie mieszkańców niemieckiego blokowiska zostanie opanowane przez tajemnicze siły Orientu. Enigmatyczne klątwy, prorocze sny, majaki, wszystko nieuchronnie prowadzi do wypełnienia bezwzględnego fatum. Tu, gdzie, rzeczywistość zatraca swój bezbarwny wymiar, nikt nie może czuć się bezpieczny.

Życie mieszkańców niemieckiego blokowiska zostanie opanowane przez tajemnicze siły Orientu. Enigmatyczne klątwy, prorocze sny, majaki, wszystko nieuchronnie prowadzi do wypełnienia bezwzględnego fatum. Tu, gdzie, rzeczywistość zatraca swój bezbarwny wymiar, nikt nie może czuć się bezpieczny.

Poprzez opowieść rodem z "Tysiąca i jednej nocy" autor ukazuje kondycję współczesnego człowieka. Bezgraniczna potrzeba miłości, zrozumienia i bliskości drugiej osoby pozostaje wciąż jego największą tęsknotą.

Spektakl Kasi Raduszyńskiej to współczesna baśń, podobnie jak sam tekst zaskakuje i nie pozwala pozostać obojętnym. I jeśli zaryzykuje się wejście do środka, nie ma już odwrotu, trzeba uczestniczyć do końca w historii, kończącej się jednak zaskakująco. Ale kto powiedział, że zawsze musi być miło i przyjemnie?



Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Forum Dominiki Ostałowskiej Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin