Newsy o Dominice
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Forum Dominiki Ostałowskiej
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
asienka_fanka_z_poznania
Orzeł



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze spektaklu z Dominika w Teatrze Powszechnym a na serio miasto Mariusza Sabiniewicza.Poznań

PostWysłany: Pon 16:30, 22 Sie 2005    Temat postu:

Kesja napisał:
Dominika chciała zagrać 'obłąkaną wieśniaczke'?? Razz Nieżle...
Chciałabym to zobaczyć... ale bym miała ubaw Happy Happy

No to chyba było w "Niektórych gatunkach dziewic"była taką gąską ale na pewno nie o to chodzi
Cytat:
Ja to już kiedyś czytałam

Wiem chyba nawet gdzie to czytałaś( o ile Ci chodzi o moje)to było na stronie oficjalnej m jak miłość Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
asienka_fanka_z_poznania
Orzeł



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze spektaklu z Dominika w Teatrze Powszechnym a na serio miasto Mariusza Sabiniewicza.Poznań

PostWysłany: Pon 16:31, 22 Sie 2005    Temat postu:

A teraz taki wywiadzik Razz Razz Czy ogląda Pani serial "M jak Miłość"?
To jest podchwytliwe pytanie. Generalnie układa się tak, że nie mam na to czasu. Serial jest emitowany w takich godzinach, że albo jesteśmy jeszcze na planie i kręcimy, albo mam przedstawienie w teatrze.
W odcinku, który dzisiaj powstaje, Marta jest już po krótkim spotkaniu z Jackiem. Czy ona jeszcze go kocha?
To też nie jest proste pytanie. Myślę, że serce mówi jedno, rozum - drugie. Na pewno nie jest Marcie łatwo zapomnieć o kilku latach życia i nie jest jej łatwo podjąć decyzję. Skłania się jednak do myśli, że nie był to odpowiedni wybór.
Mimo wszystko Marta raz jeszcze pomaga mu...
No tak... Oferuje mu pomoc w postaci kredytu. Jacek jednak unosi się honorem i pomocy nie przyjmuje.
Pani Dominiko, czy Polacy potrafią mówić o uczuciach?
Wydaje mi się, że w dzisiejszych czasach ludzie w ogóle mają z tym duże problemy. Jedni większe, drudzy mniejsze.
Gra Pani nie tylko w serialu, ale także w teatrze i filmie.
Lubię grać wszędzie. Najmilej jest, gdy te role się zmieniają. Kiedy gram dużo w teatrze, tęsknię za filmem. Kiedy gram dłużej w filmie, tęsknię za teatrem. Każde z tych miejsc ma swoje zalety. Nie chciałabym nigdy rezygnować z żadnego z nich. Może jestem zachłanna, ale tak naprawdę dobrze czuje się wszędzie.
Czy może Pani opowiedzieć o najbliższych planach artystycznych?
Plany kinowe to są rzeczy tak niepewne, że nawet się wstydzę o tym mówić. Bywa przecież tak, że nagle zmienia się obsada... Lepiej wiec nie zapeszać. W teatrze natomiast czeka mnie premiera. Sztuka Koltesa "Powrót na pustynie" w Teatrze Powszechnym. Zapraszam wszystkich na przedstawienie. [Premiera odbyła się 3 kwietnia br.- red.]
Jak czuje się Pani synek?
Ma dwa lata, czuje się dobrze. Jestem szczęśliwa i to pomaga mi i w życiu, i w pracy!
Jak spędziła Pani Wielkanoc?
W Warszawie z rodzina! Jestem bardzo rodzinnym człowiekiem, wręcz domatorem. To cenie sobie najbardziej!
Dziękujemy Pani za rozmowę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez asienka_fanka_z_poznania dnia Pon 16:38, 22 Sie 2005, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
asienka_fanka_z_poznania
Orzeł



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze spektaklu z Dominika w Teatrze Powszechnym a na serio miasto Mariusza Sabiniewicza.Poznań

PostWysłany: Pon 16:31, 22 Sie 2005    Temat postu:

AGNIESZKA KAMIŃSKA, ALEXANDRA KAMIŃSKA: Konrad Swinarski powiedział o teatrze, że to jedyne miejsce, w którym czuje się absolutnie wolny. Czy Pani również może tak powiedzieć?
DOMINIKA OSTAŁOWSKA: Myślę, że wiele osób wybiera aktorstwo częściowo właśnie po to, by uwolnić się od siebie i od świata, w którym żyje. Teatr pozwala wykreować dowolny świat i wcielić się w dowolną postać. Chociaż niestety potem w realnym świecie okazuje się, że nie zawsze możemy czuć się wolni, z różnych powodów. Po pierwsze dlatego, że nie zawsze uczestniczymy w światach, w których chcielibyśmy uczestniczyć, nie utożsamiamy się z wyborami bohaterów. Poza tym wykreowana przez nas rzeczywistość to pewna wypadkowa spojrzeń różnych osób - reżysera, aktorów, scenografa, kostiumologa. Zapewne reżyserowi, zwłaszcza tak wielkiemu jak Konrad Swinarski, łatwiej jest powiedzieć, że czuje się w teatrze wolny, bo to jego wizja, jego wybór, to on animuje aktorów. Z drugiej strony w gruncie rzeczy teatr, żywy, pozwala czuć się przynajmniej w 80% człowiekiem wolnym w przeciwieństwie do filmu, czy teatru telewizji, gdzie o wykreowanym świecie coraz bardziej decyduje pieniądz, a nie wizje twórców.
Czy nie boi się Pani, że w związku z postępującą technologią teatr zaniknie albo przeniesie się do internetu?
Nie wyobrażam sobie przeniesienia teatru do internetu. Byłaby to wtedy jakaś forma artystyczna, ale na pewno nie teatr. Przecież teatr polega na kontakcie z aktorem, z widzem. Siła teatru tkwi w tym, że tam wszystko dzieje się w nim na żywo i naprawdę, a nie poprzez łącza. Wydaje mi się, że jeżeli internet miałby stanowić zagrożenie dla jakiegoś medium to raczej dla telewizji, dla filmu. Ja jednak nie przejmowałabym się tym tak bardzo, bowiem internet nie jest jeszcze tak popularny jak reszta mediów, nie jest również w stanie zastąpić tych emocji, które dają telewizja, kino czy teatr. Myślę, że ludzie wciąż ich potrzebują, a postępująca technologia nie zamieniła nas w cyborgi. To, że teatr istnieje tyle lat razem z TV, wideo, z kinem świadczy o tym, że jest wartością samą w sobie i nic nie jest w stanie go zastąpić. Ta magia, emocje i wzruszenia, atmosfera, która towarzyszy przedstawieniu - to wszystko jest ludziom niezbędne i dlatego istnieje przez tysiąclecia. Ufam, że potrzeba teatru jest potrzebą atawistyczną, że wszystkie media mogą istnieć obok siebie.
Czym dla Pani jest Teatr Powszechny - miejscem pracy czy może czymś więcej?
Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, bo ja jestem w Teatrze Powszechnym dopiero od tego sezonu, ale na pewno jest to dla mnie wymarzone miejsce pracy. Jest to rzeczywiście teatr wyjątkowy. Tutaj wszyscy podchodzą niezwykle poważnie do tego, co się nazywa sztuką i mają poczucie, że należy zaoferować widzom coś naprawdę dobrego, na poziomie, a nie schlebiać jedynie płaskim potrzebom. Jest to miejsce, które podważa prawdziwość twierdzeń o upadku teatru. Świadczy o tym frekwencja na widowni. To naprawdę godne podziwu, że pomimo tylu premier i spektakli, właściwie na każdym przedstawieniu widownia jest pełna albo nawet jest nadkomplet. Wydaje mi się, że to miejsce może stać się dla mnie bardzo szybko czymś więcej niż miejscem pracy, bo są tu fantastyczni ludzie i naprawdę bardzo miła atmosfera. Przychodzę tu z przyjemnością, dobrze się tu czuję i mam nadzieję, że związałam swoje życie zawodowe z tym teatrem na dłużej.
Czy wyobraża sobie Pani teatr bez suflerów?
Akurat wczoraj w czasie "Czwartej siostry" myślałam o pracy suflera, o tym codziennym przesiadywaniu za kulisami, często bez interwencji. Zastanawiałam się jakie przedstawienia suflerzy wolą - czy te, podczas których aktorzy często zapominają tekstu, czy te spokojne. Sufler najbardziej przydaje się podczas prób, kiedy zachodzi ciągła potrzeba konfrontowania tego, co nam się wydaje, że jest w tekście z tym, co się w nim rzeczywiście znajduje. Natomiast w czasie przedstawień suflerzy dość rzadko dochodzą do głosu, to taki rodzaj "poduszki bezpieczeństwa", która bardzo rzadko zostaje użyta. Obecnie próby trwają tak długo, że mamy czas na porządne opanowanie tekstu. Z drugiej strony, aktorzy wiedzą, że jest ktoś, kto może im w razie potrzeby pomóc i czują się bezpieczniej. Dlatego te zapaści pamięciowe nie zdarzają się często. Poza tym suflerzy to zwykle osoby, które bardzo dobrze znają się na teatrze i wiedzą co jest dobre, a co takie sobie. Aktorzy często zwracają się do nich z pytaniami, czy wątpliwościami. Spełniają oni nie tylko tę oczywistą rolę podpowiadacza, ale i takiego lustra, w którym się przeglądamy, upewniamy. Bez nich aktorzy czuli by się bardzo samotnie i niepewnie.
Co sądzi Pani o wulgaryzmach na scenie - czy to konieczność, część składowa tekstu, czy sposób na dotarcie do dzisiejszego młodego widza?
Bywa i tak i tak. Bywają takie sztuki, których wulgarność spełnia wyłącznie rolę magnesu. Ja tego nie lubię i nie chciałabym brać w takim przedstawieniu udziału. Jest jedno dosyć znane przedstawienie "Shopping & fucking", które z tego co wiem jest sztuką szokującą i mającą właśnie przyciągnąć młodych ludzi do tego teatru. Mnie tego typu teatr nie odpowiada i wydaje mi się, że tutaj, w Teatrze Powszechnym takie zjawisko nie istnieje.
Czym dla Pani jest aktorstwo - powołaniem, misją czy zawodem?
Jestem człowiekiem dosyć prostolinijnym i boję się w życiu i pracy takich górnolotnych słów jak misja czy powołanie. W związku z tym jestem raczej skłonna nazwać to zawodem. Myślę, że nie jest to nic obraźliwego. Jak każdy zawód można go wykonywać dobrze, albo źle. Jeżeli aktor szanuje to co robi i robi to dobrze, to jest szansa, że gdzieś poza jego kontrolą sztuka czy teatr spełni rolę, która byłaby bliska misji. Ale niedobrze jest jeśli sam aktor ma się za kapłana i posłannika niebios. To wydaje mi się przesadą. Dobrze wykonywany zawód, ten zawód, może wnieść wiele pięknego i mądrego do życia innych ludzi. Ciężko byłoby mi jednak uznać, że aktorstwo stoi ponad wszystkim i jest najważniejsze w życiu. Myślę, że najpierw trzeba być człowiekiem, a potem aktorem.
Teatr Telewizji - przypomina wg. Pani bardziej film czy teatr?
Nie byłoby źle, gdyby coraz bardziej przypominał film. Teatr Telewizji jest takim tworem, w którym nie trzeba się sztywno trzymać pewnej formy nadanej mu u zarania. Teatr Telewizji stanowi część telewizji i powinien zmieniać się razem z nią. Jeśli sztuki klasyczne będą pokazywane w formie przypominającej film telewizyjny i zainteresują młodych, współczesnych widzów to nie widzę w tym nic złego. Byłoby nawet lepiej dla Teatru Telewizji gdyby szybciej rozwijał się w tym kierunku pozostając skostniałą formułą mógłby zacząć podważać sens swojego istnienia. Nowele filmowe to według mnie droga rozwoju i szansa dla Teatru Telewizji. Natomiast teatr w formie niemalże pierwotnej pozostaje tam, gdzie zawsze był, tj. w żywym teatrze.
Maria Callas kiedyś powiedziała: 'Przedstawienie jest walką, a publiczność wrogiem, z którym my musimy zwyciężyć '. Czy zgadza się Pani z tym?
Jest w tym jakaś prawda. Zapewne będąc Marią Callas albo talentem na tym poziomie silniej odczuwa się tę walkę i zwycięstwo nad publicznością. Jeśli chodzi o mnie, to wydaje mi się że ta walka odbywa się na samym początku przedstawienia. Jeśli się ją przegra, wtedy spektakl staje się męką, walką z samym sobą by go na tej przegranej pozycji dokończyć. Natomiast jeśli odniesiemy mały sukces już na początku, to dostajemy taką dozę akceptacji i serdeczności ze strony publiczności, że przestaje się to postrzegać w takich kategoriach. Mamy wtedy wrażenie, że na widowni zasiadają sami przyjaciele. W tym co powiedziała Callas jest zatem trochę prawdy, ale na szczęście mam wrażenie, że to poczucie walki nie towarzyszy aktorom przez cały czas, inaczej pewni byśmy się szybko wykończyli.
Czy stojąc na scenie czuje się jaka publiczność danego wieczoru zasiada na widowni?
Bardzo się czuje, to jest aż nieprawdopodobne. Ostatnio, kiedy opowiadałam komuś, kto nie jest związany z teatrem o reakcjach publiczności, usłyszałam - "A ja myślałem, że aktor jak wychodzi na scenę, nie patrzy na widownię." Rzeczywiście nie patrzy, ale to się odbiera nawet jeśli nie słychać śmiechów czy oklasków. Można usłyszeć jak ludzie słuchają. Czy są lekko znudzeni, zmęczeni, czy reagują na konkretne słowa, czy na sens. Często śmieją się wielokrotnie podczas przedstawienia, a później oklaski są krótkie, a czasami bywa tak, że śmiechy są rzadsze, ale w nieco zaskakujących momentach, a na koniec klaszczą bardzo długo, mimo że w trakcie przedstawienia nie odczuwaliśmy aż takiej serdeczności z ich strony. Niestety jest tak, że to działa w obie strony. Jeśli w pewnym momencie stwierdzamy, że publiczność ma trochę dość, to nam trochę nie chce się grać. Jeśli nam nie chce się grać, to im jeszcze bardziej nie chce się słuchać i koło się zamyka.
Czy istnieją jakieś sztuczki , chwyty , żeby kupić sobie publiczność?
Pewnie niektórzy wielcy aktorzy, jak Krystyna Janda czy Janusz Gajos, znają takie sztuczki, które pasowałyby do każdej sztuki, każdej sytuacji. Ja niestety nie. Czasem na konkretnym tekście, możemy starać się przewidzieć co wzbudzi śmiech i co zrobić by ten dowcip wydobyć. Ostatnio parę razy "eksperymentowałam" na "Czwartej siostrze". Bawiła mnie jedna kwestia, na którą jednak publiczność nie reagowała. Próbowałam więc wypowiedzieć ją na różne sposoby, aż jeden z nich okazał się trafiony. Myślę, że zaskoczenie może okazać się kluczem do wzbudzenia określonej reakcji. Jeśli uda nam się zbudować takie zaskoczenie, to możemy się spodziewać, że wywoła ono śmiech albo wzruszenie widza.
Kiedyś podczas jubileuszowych spektakli robiono aktorom kawały. Obecnie ta tradycja trochę zanikła. Jubileuszowy spektakl nie różni się od innych.
Bo mamy poczucie, że widz jest na wagę złota. Wydał pieniądze na drogi bilet, więc nie wolno dawać mu namiastki autentycznego przedstawienia.
A jeśli jest to człowiek, który czeka na to, żeby zobaczyć jubileuszowy spektakl, w którym aktorzy robią sobie kawały?
Myślę, że niewiele jest takich osób. Przeciętni ludzie, gdy płacą 40zł za bilet, mogą się mocno zdenerwować, jeśli zobaczą wygłupy zamiast przedstawienia, którego się spodziewali. Mamy poczucie, że trzeba dbać o widza, bo obecnie łatwo go stracić, zrazić do teatru. Może też aktorzy są zbyt zestresowani, zajęci pracą poza teatrem i nie mają czasu na wymyślanie żartów. Takie prawdziwie teatralne dowcipy wymagały dużo pracy i pomysłowości.
Czy grała Pani w jakimś jubileuszowym spektaklu , podczas którego zrobiono Pani kawał?
Miałam okazję występować w przedstawieniu, które było grane po raz ostatni. Pojawiły się tam dość proste kawały, np. ktoś namalował sobie na twarzy duże piegi, ukryte pod kapturem. Były więc widoczne jedynie dla aktorów i rozśmieszały nawet doświadczonych kolegów. Widz mógł najwyżej zauważyć nasze nadmierne reakcje, bądź reakcje nie przystające do tekstu, na przykład osoba ,która miała się przerazić zaczyna się śmiać.
Czy spektakl zagrany po raz n-ty sprawia taką samą przyjemność jak za pierwszym razem, czy jest to już tylko zadanie do wykonania? Czy popada w jakąś rutynę?
Bardzo różnie. Bywa tak, że sześćdziesiąty spektakl sprawia mi większą przyjemność niż pierwszy, bo ten pierwszy często odbywa się w amoku, strasznym stresie, napięciu, człowiek nie do końca jest w stanie powiedzieć co robi i dlaczego. Innym razem przystępujemy do tego sześćdziesiątego przedstawienia trochę ze znudzeniem, ale kiedy się zaczyna, to zaczynamy się nim na nowo bawić i odkrywać nowe możliwości. Dzięki temu, że można coś dodać, coś zmienić, i poczuć się trochę panem sytuacji na nowo, te spektakle grane po raz n-ty jednak się nie nudzą.
Czy myśli się cały dzień o wieczornym spektaklu? Czy może żyje się innymi sprawami, a na daną godzinę po prostu stawia się w teatrze?
Ja raczej należę do ludzi, którzy przez cały dzień czują, że wieczorem mają jakieś "spore przedsięwzięcie" przed sobą i trochę mnie to męczy. Nawet jeśli cały dzień mam wolny, to nie robię tego co bym chciała, nie potrafię zająć się innymi sprawami, bo ciągle myślę, żeby się nie spóźnić albo nie zmęczyć zanadto. Powoli jednak zaczynam uczyć się żyć przed przedstawieniem, dziś na przykład poszłam do kina przed spektaklem. Tu, w tym teatrze, gram w tylu sztukach - co mnie zresztą bardzo cieszy - że taka higiena emocjonalna staje się koniecznością. To zależy też od konkretnego przedstawienia. Niektóre spektakle są na tyle absorbujące emocjonalnie, że trudno byłoby mi wybrać się wcześniej do kina czy na zakupy. Tak jest ze "Zdaniem Amy". To bardzo dramatyczna sztuka, zwłaszcza pod koniec. W związku z tym obawiam się za nadto rozbawić czy dobrze poczuć przed tym przedstawieniem, żeby potem nie mieć trudności w wejściu klimat tej sztuki. Mam nadzieję, że z czasem jednak człowiek uczy się bardziej higienicznego trybu życia i żyje spektaklem na godzinę przed pójściem kurtyny w górę a nie odgrywa go cały dzień w duszy.
Czy ogląda Pani czasami przedstawienia kolegów, a jeśli tak, to czy jest to spojrzenie fachowca czy przeciętnego widza?
Trudno jest mi to ocenić, bo to jest moje spojrzenie a nie wiem, jakby na to patrzył przeciętny widz, czy widziałby pewne rzeczy, czy nie. Jeśli wszystko jest OK, wszystko gra, to zachowuję się jak normalny widz - wzruszam się albo śmieję, daję się wciągnąć w akcję. Natomiast jeśli coś zaczyna ewidentnie kuleć, to wtedy troszkę włącza mi się zawodowe myślenie i zaczynam analizować co jest nie tak, albo co byłoby potrzebne, żeby przedstawienie było lepsze.
Która z granych przez Panią ról w Teatrze Powszechnym jest Pani ulubioną? Czy ma Pani taką?
Na razie gram tutaj trzy role - w "Czwartej siostrze" w "Zdaniem Amy" i w "Po deszczu". Każda z nich jest zupełnie inna, towarzyszą im inne przeżycia w czasie prób. Rola w "Czwartej siostrze" jest zastępstwem za Anię Moskal. To pierwsze zastępstwo w moim życiu, w związku z tym zupełnie inaczej to przeżywałam, bardzo się denerwowałam. W ciągu tygodnia musiałam zrobić to, co inni robili przez kilka miesięcy. Właściwie dopiero teraz zaczynam się w tym czuć dobrze, robię pewne rzeczy po swojemu. "Po deszczu" to sztuka reżyserowana przez dwójkę moich ulubionych reżyserów - Agnieszkę Glińską i Władysława Kowalskiego, więc była to dość komfortowa sytuacja. Z kolei rola w "Zdaniem Amy" to rola dla mnie bardzo ważna, chociaż praca nad nią odbywała się w napiętej atmosferze. Nie potrafię powiedzieć, która z tych ról jest moją ukochaną, bo każda z nich jest w jakiś sposób ukochana i każda jest trochę też niechcianym dzieckiem. Może jednak najbardziej cenię sobie rolę Amy w "Zdaniem Amy". To chyba najbardziej "pełnokrwista rola" a poza tym jest to trzecia rzecz, którą robiłam w tym teatrze, opadły już trochę emocje związane z przejściem z teatru do teatru, ze sprawdzeniem się w nowym zespole.
Czy jest rola, którą chciałaby Pani zagrać, ale nie miała Pani okazji?
Nie mam wymarzonych konkretnych ról jak Lady Makbet czy Ofelia. Kiedyś moje wymarzone postaci to postaci z Dostojewskiego. Bardzo szybo ziściło się jedno moje marzenie, tzn. zagrałam Łagodną Z pozostałymi rolami było trochę gorzej. Kiedyś stałam u progu zrealizowania swoich marzeń w filmie, ale nic z tego nie wyszło. Role, które chciałabym zagrać to nie są konkretne postaci, są to raczej typy postaci. A czy to będzie w klasyce, czy w filmie, czy w teatrze, czy postać współczesna, czy historyczna, to właściwie nie ma dla mnie znaczenia. Przeważnie są to postaci, w których nikt by mnie nie obsadził na pierwszy rzut oka.
Czy woli Pani grać postacie o charakterze zbliżonym do Pani własnego, czy też bohaterów o kompletnie różnej osobowości?
Tak jak większość aktorów wolę grać postaci nie zbliżone do mnie. Myślę, że do tego zawodu trafiają ludzie, którzy lubią sprawdzanie się, wyzwania i tego typu rolami człowiek stara się udowodnić coś samemu sobie. Z drugiej strony pojawia się pytanie, na ile grani przez nas bohaterowie to my sami, a na ile jest to kreacja. Zawsze w postaciach, które gramy jest część naszej osobowości, może czasem nie tej codziennej. Czasem są to mroczne zakamarki naszej duszy, czy te cechy, z którymi walczymy bądź chcemy od nich uciec. Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, bo można dzielić włos na czworo bardzo długo, a jeśli człowiek chce szczerze odpowiedzieć to niestety zaczyna dzielić włos na czworo. W każdym razie na pewno wolę grać role, które wydają się być kompletnie oddalone od mojego charakteru i sposobu bycia.
Czy bardziej pociągają Panią bohaterowie pozytywni, czy tak zwane czarne charaktery?
Czarne charaktery, bo to znowu wydaje mi się bardziej odległe ode mnie. A tak na poważnie chyba większość aktorów woli negatywne charaktery, gdyż są one po prostu ciekawsze, dają więcej możliwości interpretacyjnych. Jeśli ktoś jest dobry, to po prostu jest dobry i nikt nie pyta dlaczego, a jeśli ktoś jest zły to zaraz pojawia się pytanie o przyczyny. Czy miał ciężkie dzieciństwo, czy mama go biła itd. Uruchamia się cała machina myślenia, usprawiedliwiania, próby zrozumienia. Oczywiście najciekawsze są postaci niejednoznaczne, nad którymi widz musi się zastanawiać bo nie wie do końca, czy to ktoś godny miłości i serdecznego potraktowania czy może jednak niezłe ziółko.
Czy woli Pani występować w repertuarze klasycznym czy współczesnym, awangardowym?
Ostatnio chętniej przyjmuję role współczesne, bo większość moich ról w Teatrze Telewizji dotyczyła ról z repertuaru klasycznego, więc chciałam dla odmiany zagrać sobie coś współczesnego.
Czy klasyka może jeszcze zainteresować dzisiejszego widza i czy przy kolejnej inscenizacji sztuki klasycznej można wymyślić coś nowego?
Na pewno dużo trudniej jest przyciągnąć widza na sztukę klasyczną niż współczesną, bo trzeba mieć na nią pomysł. Wiele osób, które chodzą do teatru widziało często niejedną inscenizację "Hamleta" czy "Trzech sióstr" i w związku z tym trzeba im zaproponować coś nowego. Może nie nowego, ale inny sposób pokazania znanej treści. Nie jest to łatwe, ale z drugiej strony ludzie są ciekawi, jak ktoś zrobił to, co jest znane od wieków czy jak sobie dany aktor poradził z rolą klasyczną. Niestety rzadko się zdarza, żeby przedstawienie klasyczne stało się przedstawieniem kultowym. Ono może się podobać, mieć mocne strony, ale to raczej literatura współczesna pozwala stworzyć coś, co zostanie określone mianem kultowe.
W przedstawieniu 'Shirley Valentine' bohaterka mówi: "Tak właśnie jest, że jak ktoś długo ma jakieś marzenie, to tak sobie wyobraża, że jak to marzenie się spełni, to będzie tak fantastycznie szczęśliwy. A jak przychodzi co do czego, to wcale nie jest tak fantastycznie". Czy zgadza się Pani z tym?
Do pewnego stopnia tak. Według mnie wszystko zależy od tego, jak długo się o czymś marzy. Jeśli trochę krócej, to spełnienie daje poczucie szczęścia. Jeśli natomiast myśli się o czymś całymi latami, to staje się to częścią codzienności i spełnienie tych marzeń nie okazuje się niczym nadzwyczajnym. Dążenie do nich było obwarowane tyloma trudnościami i bólami, że obraz szczęścia staje się lekko niewyraźny. Poza tym zawsze to, czego nie mamy wydaje się nam piękniejsze od tego, co już posiadamy. Taka jest ludzka natura. Dlatego ważne jest, by umieć cieszyć się z drobiazgów. Myślę nawet, że można się tego nauczyć.
Ktoś kiedyś powiedział, że teatr to instytucja polegająca na tym, że żywy człowiek przekazuje innym żywe myśli. Teatr nie jest tylko widowiskiem, ale czymś co ma skłonić do refleksji. Czy taki jest polski teatr?
Myślę, że skłania, że właśnie teatr jeszcze najbardziej skłania. Istnieje niebezpieczeństwo, że idąc za tym co się dzieje w świecie, będzie chciał schlebiać coraz bardziej niewybrednym gustom publiczności i oferować im to, co może przyjąć bez większego wysiłku. To przecież programy typu "Big Brother", które takiego wysiłku nie wymagają poza tym, żeby na nie patrzeć robią teraz największą karierę. Teatr oraz inne miejsca artystycznej wypowiedzi stoją przed trudnością jaką jest ściągnięcie widzów pod swoje strzechy. Boją się, że jeśli zaoferują coś trudniejszego, nikt nie będzie chciał tego oglądać i czasami ulegają modzie, idą na tak zwaną łatwiznę. Ale mimo wszystko teatr, to takie miejsce w Polsce, które do refleksji jeszcze wciąż skłania.
Który ze spektakli granych w Teatrze Powszechnym poleciłaby Pani naszym czytelnikom?
Jeżeli ktoś chce się pobawić w teatrze, a jednocześnie poznać klasykę, o której tyle mówiłyśmy, to na pewno 'Kumoszki z Windsoru" spełnią te wymagania. Poza tym "Król Lear" - klasyka w bardzo dobrym, nowoczesnym wydaniu. Poleciłabym też "Zdaniem Amy" - mówiąc skrótowo - pobudza do śmiechu i skłania do refleksji. Problemy poruszane w tej sztuce, relacje z bliskimi, z rodzicami dotyczą chyba każdego z nas. To mądra, uniwersalna i jednocześnie łatwa w odbiorze sztuka.
Dziękujemy bardzo za rozmowę.
Dziękuję bardzo.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez asienka_fanka_z_poznania dnia Pon 16:37, 22 Sie 2005, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
asienka_fanka_z_poznania
Orzeł



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze spektaklu z Dominika w Teatrze Powszechnym a na serio miasto Mariusza Sabiniewicza.Poznań

PostWysłany: Pon 16:33, 22 Sie 2005    Temat postu:

Marcioszka napisał:
Ja to już kiedyś czytałam Very Happy

I chyba wiem gdzie(o ile o moje chodzilo)No wiec pewnie przyczytalas to tak jak ja na oficjalnej stronce m jak miłość


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
B@r
Wojaczek



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 203
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zawiercie

PostWysłany: Pią 1:16, 26 Sie 2005    Temat postu:

Z cyklu ciekawostki: Dominika, była jedną z kandydatek do roli Judyty w filmie "Nigdy w życiu".

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Janis
Czapeczka z daszkiem



Dołączył: 24 Sie 2005
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Galicja

PostWysłany: Pią 7:32, 26 Sie 2005    Temat postu:

Wczoraj sprawdzałam repertuar T.Powszechnego, we wrześniu kilka spektakli Dominika gra (Powrót na pustynie,Historie zakulisowe).
Ale w pażdzierniku - ani jednego tytułu z Dominiką! Sad Co się dzieje?
Nie wiecie ,czy ona gdzieś gościnnie występuje ( oprócz Opowieści... w Dramatycznym)???


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kesja
Marta Mostowiak



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 876
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:23, 26 Sie 2005    Temat postu:

Ja też to zauważyłam.. Sad A właśnie myślałam ze wybiorę sie na jakąś sztuke z Dominiką w pażdzierniku, jak na uczelni jeszcze spokój względny panuje...
No cóż, zostaje nam czekać na dwa wspaniałe teatry TV Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marcioszka
Gość






PostWysłany: Pią 11:27, 26 Sie 2005    Temat postu:

Pewnie jest zajęta tymi teatrami Razz
Jakby odeszła z serialu to może by grała w październiku w Powszechnym Very Happy
Powrót do góry
asienka_fanka_z_poznania
Orzeł



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 444
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Ze spektaklu z Dominika w Teatrze Powszechnym a na serio miasto Mariusza Sabiniewicza.Poznań

PostWysłany: Pią 15:18, 26 Sie 2005    Temat postu:

A ja sie ciesze ze nie gra w Powszechnym w pazdzierniku bo to oznacza ze bedzie na wyjazdach(chyba)wiec moze przyjedzie do Poznania?? Very Happy Very Happy chciałabym

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kesja
Marta Mostowiak



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 876
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:05, 26 Sie 2005    Temat postu:

Na wyjazdach? Jakoś wątpie.. chyba że z Dramatycznym, bo z Powrzechnym nigdzie narazie nie jedzie Sad sprawdziłam...
Ale nie zaszkodzi do Poznania zaprosić: Pani Dominiko, Poznań jest warty poznania Razz Razz Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Natka
Łagodna



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 588
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Teatru Powszechnego w Warszawie =D(Gliwice)

PostWysłany: Pią 19:39, 26 Sie 2005    Temat postu:

Ehh ja bym się chciała wybrać na ten "Powrót...." Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kesja
Marta Mostowiak



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 876
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 19:52, 26 Sie 2005    Temat postu:

To jak Natko? Wrzesień należy do nas? Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marcioszka
Gość






PostWysłany: Pią 20:11, 26 Sie 2005    Temat postu:

O mnie jak zwykle nikt nie pamięta Sad
Ale i tak kalendarz mam zapełniony terminami więc bym nie mogła Razz
Powrót do góry
Natka
Łagodna



Dołączył: 19 Sie 2005
Posty: 588
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z Teatru Powszechnego w Warszawie =D(Gliwice)

PostWysłany: Pią 20:16, 26 Sie 2005    Temat postu:

Kesja ja jeszcze nie pytałam. Razz

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Janis
Czapeczka z daszkiem



Dołączył: 24 Sie 2005
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Galicja

PostWysłany: Sob 8:15, 27 Sie 2005    Temat postu:

Natka napisał:
Ehh ja bym się chciała wybrać na ten "Powrót...." Razz

Wybierz się koniecznie na ten spektakl, Kesja Ty też - polecam Smile
Sztuka wprawdzie smutna i mroczna, ale Dominika gra główną rolę (Mathilde), gra ję bardzo ekspresyjnie, z pasją.Partneruje jej Adam Woronowicz (tez świetna rola tego aktora)
To było moje pierwsze spotkanie na żywo z Dominiką, wywarło na mnie tak mocne wrażenie, że ...zostałam jeszcze 1 dzień w Warszawie i obejrzałam ten spektakl powtórnie. Very Happy I chętnie zrobiłabym to po raz trzeci Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Strona Główna -> Forum Dominiki Ostałowskiej Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 10, 11, 12  Następny
Strona 2 z 12

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


Bluetab template design by FF8Jake of FFD
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin